Gąbki, poduszki i siateczki - czyli przegląd makijażowych innowacji

Pomysł na podkłady w gąbce ma już dobre kilka lat i choć myślałam, że będzie jedynie przelotnym trendem, okazało się, że ten jeden pomysł doskonale wyewoluował w całą gamę pomysłów i innowacji. Dzisiaj zapraszam na bliższe się im przyjrzenie.

Pierwsza generacja: podkłady i kremy BB w gąbeczce

Pomysł:


Jaką przewagę nad kremem BB lub podkładem ma krem BB lub podkład w poduszeczce? Produkt oferowany w formie nasączonej gąbki może być bardzo płynny. Niestety bardzo płynne produkty, sprzedawane w formie buteleczek czy tubek, są trudne w dozowaniu i bardzo kłopotliwe w nakładaniu. Trzeba je "łapać", zanim spłyną z dłoni, albo używać spodeczków i innych narzędzi do aplikacji. Przechowywanie płynnego produktu w gąbeczce pozwala właśnie na łatwą aplikację i przechowywanie.

Zalety:

1. Cieńsza warstwa produktu na skórze - bardzo lejący się produkt można rozprowadzić na cerze naprawdę cieniutką warstwą i to bez kombinowania z blenderami czy specjalnymi narzędziami. Taki produkt na cerze wygląda bardzo lekko i naturalnie.

2. Doskonała trwałość - po nałożeniu na skórę, produkt praktycznie natychmiastowo zasycha, doskonale przylegając przy tym do cery, przez co wiele produktów w gąbeczce oferuje doskonałą trwałość, nawet przy minimalnej aplikacji produktu.

3. Błyskawiczna szybkość aplikacji - bez dwóch zdań, to jedna z największych zalet produktów w gąbce.

Wady:

1 . Nakładanie cienką warstewką ma też jednak swoje wady - mniej produktu oznacza potencjalnie słabsze krycie. Jednak większość z nas preferuje mocniejsze krycie i tu podkłady w gąbeczce często zawodzą. Niektóre firmy potrafią tak zmiksować pigment, by podkład wyglądał ładnie, innym wychodzą produkty typu "maska".

2. Cena - podkład w gąbeczce musi mieszkać w specjalnym opakowaniu, często z lusterkiem i osobną komorą na watkę do nakładania. Niestety oznacza to konieczność zainwestowania w takie opakowanie, przynajmniej raz. Na szczęście uzupełnianie (wymiana gąbeczki) nie jest takie drogie.

3. "Wyciskanie" i "uciekanie" zawartości gąbeczki - niestety za każdym razem, gdy naciskamy na gąbeczkę, by wydostać z niej podkład, przemieszczamy produkt i często zaczyna on wyciekać i uciekać na boki miseczki, w której rezyduje gąbka. Ani to ładne, ani praktyczne, bo przez to często nabiera się na gąbęczkę znacznie więcej produktu, niż potrzebujemy.

A co z higieną?


Wiele osób ma wątpliwości, czy podkład w gąbeczce da się utrzymać w czystości. Producenci twierdzą, że podkłady tego typu produkowane są według technologii "woda w oleju",  która w teorii zapobiega rozmnażaniu się bakterii. Sama gąbeczka nie trzyma też zbyt wiele podkładu (około 15 ml), więc często się je wymienia.

Druga generacja: gąbeczka typu "mochi"


Mochi to taka bardzo elastyczna kluska z nadzieniem w środku, zjadana jako deser.

Gdy producenci podkładów w poduszkach zauważyli, że problemem jest uciekanie i wyciekanie podkładu z gąbeczki, kiedy ta jest naciskana w celu wydostania produktu, pojawiły się pomysły na ulepszenie tego procesu. Zamiast więc wkładać do opakowania zwykłą, nasączoną produktem gąbkę, zamienioną ją na gąbczastą poduszeczkę, gdzie produkt jest uwięziony w środku.

Niby zmiana nieduża, a jednak produkty z gąbeczką typu "mochi" są dużo łatwiejsze i przyjemniejsze w używaniu.

Trzecia generacja: siateczki typu "tension" i powrót do kremowych podkładów


Jedną z największych zalet podkładów w gąbeczce jest szybkość i komfort nakładania. Wiele kobiet polubiło ideę zabierania do torebki swojego podkładu w wygodnym opakowaniu. Jednak nie każdy polubił się z płynną formułą, która ma swoje wady i ograniczenia.

Koreańscy producenci wymyślili więc, jak zaoferować swoim klientkom kremowe, cięższe podkłady, ale szybkość i komfort nakładania jak przy podkładach w gąbeczce. Pojawiły się więc "tension pact", czyli podkłady, gdzie na kremie spoczywa nylonowa siateczka, zaś wacikowym aplikatorem "wyciskamy" odrobinę podkładu i nakładamy bezpośrednio na twarz.

Zalety:
1. Bardziej kremowe, nawilżające podkłady mogą trafić do takich produktów
2. Błyskawiczna i wygodna aplikacja

Wady:
1. Nie wygląda fajnie w opakowaniu - niestety takie wyciskanie przez siateczkę powoduje, że produkt szybko zaczyna wyglądać na rozbabrany...
2. Potencjalne problemy z wydostaniem całości produktu spod siateczki.

Wyciskane podkłady

 

Nie bardzo wiem, czy ten typ produktów powinien znaleźć się w tym artykule, ale są one w pewnym sensie kuzynami podkładów w gąbeczce - mianowicie podkłady wyciskane przez metalowe sitko. Mamy więc kremowy podkład, na którym siedzi metolowa blaszka z kilkoma otworami.

Ewolucje, innowacje i inne wariacje

Forma przechowywania produktu w gąbeczce doskonale sprawdza się również dla innych produktów. Kilka przykładów:

Kremy przeciwsłoneczne

Firma Etude House wypuściła produkt o nazwie Blind Cushion i jest to najwygodniejszy w aplikacji krem przeciwsłoneczny, jaki kiedykolwiek trafił w me łapki! CUDO! Aplikacja kremu przeciwsłonecznego na całą twarz zajmuje mi mniej jak 30 sekund. Nie trzeba się babrać i bawić w rozsmarowywanie i pilnowanie, czy nie porobiły się smugi. Bez problemu można wklepać taki krem na makijaż czy świeżo nałożony krem.

Róż na policzki

Coś dla osób, które chciałby nosić róż na policzkach, ale paranoicznie boją się, że nałożą za dużo. Róże w gąbeczce są bardzo transparentne i delikatne, łatwo je rozetrzeć tak, by wyglądały bardzo naturalnie. Zdecydowanie łatwiejsze w aplikacji, niż typowe róże w kremie.

Produkt do konturowania

Rarytas dla osób preferujących konturowanie kremowymi produktami! Może aplikacja wacikiem nie jest szczególnie precyzyjna, ale blendowanie takiego produktu zajmuje moment i bardzo łatwo uzyskać łagodne przejścia i gradienty.

Kuzyni z zachodnich firm

 

Firmy Maybelline i L'Oreal pokusiły się o własne wersje podkładów w gąbce. L'Oreal poszedł nawet o krok dalej i wypuścił kilka róży do policzków. Nie wiem, czy te podkłady oferowane są na całym świecie, czy tylko na wybranych rynkach. Furory raczej te produkty nie zrobiły, więc wątpię, by firmy pokusiły się o wyewoluowanie ich do etapu "tension".


Podsumowując...

Przez bardzo długi czas nie umiałam dla siebie nic znaleźć, jeśli chodzi o podkłady czy BB w gąbce. Przetestowałam ich naprawdę sporo: od tych najtańszych, po te droższe i zachwalane, jak np. z IOPE, ale nic nie robiło na mnie dobrego wrażenia. Mój główny problem z tymi podkładami polegał na tym, że zaraz po nałożeniu wyglądały jak marzenie, ale 3 minuty później, gdy wysychały, robiły się nie do zniesienia i potrafiły się zrolować lub ważyć. Niektóre były dla mnie zbyt połyskliwe, inne zaś zbyt białe; prawdopodobnie problemem dla producentów było wybalansowanie tlenku tytanu, używanego jako filtru (który strasznie bieli) z innymi pigmentami. Miałam względnie dobre doświadczenia z "Cover" firmy FaceShop, ale wielka miłość to nie była.

Pierwszy podkład, z którym naprawdę się polubiłam, to Pure Heals (marka siostra firmy BRTC), który był w formie gąbeczki mochi. Ten podkład kryje jak magia i dodatkowo ma przepiękny, blady kolor, który nie wygląda jak ściana. No i ta trwałość!

Ale prawdziwa miłość to "tension pact" z Etude House w postaci Any Cushion Cream Filter. Podkład może nie wygląda jakoś szczególnie powalająco na cerze - ot, wyrównuje kolor. Ale jest kremowy i niesamowicie przyjemny w noszeniu na cerze.

Testowałam też inne kremowe formuły z siateczką - mam Misshę i dwa podkłady SkinFood (Black Pomegranate i Vita Fit) i dla mnie sprawdzają się o wiele lepiej niż jakikolwiek podkład w gąbce. Może po prostu moja cera, która należy do suchych i dojrzałych, bardziej lubi się z kremowymi formułami. Ciężko nie docenić łatwości w ich nakładaniu.

Masz jakieś doświadczenia z podkładami tego typu? Jaka jest Twoja opinia na ich temat?

Komentarze

  1. Swoją pierwszą poduszkę zakupiłam niecałe pół roku temu i mam na ich temat zupełnie odmienne zdanie niż Ty, ponieważ totalnie mnie urzekły :P Uwielbiam ich średnie krycie, które daje bardzo naturalne wykończenie, jednak nie mam większych problemów z cerą.

    Oczywiście z minusów najgorszym jest kwestia higieny - nie wyobrażam sobie, że miałabym nanosić ponownie podkład w ciągu dnia, kiedy świeci mi się strefa T i jest masa bakterii, które potem tak czy inaczej na tej gąbce pozostaną :D

    Ale wiadomo, co kto lubi :) Kremy BB też są w porządku, ale już mi się po prostu znudziły. Czekam na kolejne innowacje na rynku azjatyckim, a post napisany jak zawsze świetnie ^-^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam jeden matowy i to jakiś koszmar... Maska i wysusza cerę, zdecydowanie wolę BB kremy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do mnie takie rozwiazania trochę nie przemawiają tzn gąbki mające styczność wielokrotnie ze skórą...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyglądają uroczo, ale jak wspomniałaś na początku- mam obawy co do higieny =(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam Innisfree Long Wear, z którego jestem bardzo zadowolona i Missha Tension Pact Perfect Cover, który też lubię, chociaż nie jest taki matowy i długotrwały jak Innisfree. Lubię też możliwość bezpiecznego zabierania podkładu ze sobą w torebce, chociaż z Misshą jeszcze tego nie próbowałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam ten cushion z Innisfree i rzeczywiście jest ładnie matowy - bardzo naturalny w wyglądzie na skórze, z bliska praktycznie niewidoczny. Próbowałam też ich Ampule Intense Cushion, ale ten jakoś nigdy do końca nie zasychał i potrafił się zetrzeć.

      Usuń
  6. Zawsze chciałam wypróbować tego typu produkty, ale póki co jeszcze się na to nie skusiłam, bo ciężko znaleźć mi coś bardzo jasnego i jednocześnie nie powodującego masakry na twarzy ;) a jak wiadomo, o próbkach w takim wypadku mowy nie ma... No i ta kwestia higieniczna mnie przeraża ^^;; Natomiast sam pomysł wydaje się fajny (szczególnie filtr w tej formie!).

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam pytanie co do kremu z filtrem: czy nakładając go w ten sposób nakłada się odpowiednią ilość, żeby zapewnić sobie deklarowaną ochronę? Kontroluje się to w jakiś sposób? Jak to wygląda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że znajdują się tam filtry fizyczne (mineralne, jak tlenek cynku czy dwutlenek tytanu). W tego typu filtrach ważne jest, by pokryć dokładnie całą skórę, ponieważ fizyczne odbijają promieniowanie i działają jak tarcza. Chemiczne natomiast to inna sprawa. One pochłaniają promieniowanie UV, dlatego musi się och znajdować wystarczająco dużo na cerze.

      Usuń
  8. Jestem z lekka sceptycznie nastawiony do bronzera w poduszce, który podobno mamy się konturować. Próbowałaś może? Czy jest to tylko "bajer" do nakładania go, żeby potem blendować go pędzlem/blenderem ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam i jestem nim zachwycona. Ten konkretny, który mam z firmy "I'm Meme" nakłada się bardzo subtelnie i można go rozetrzeć podczas nakładania. Nie da się go co prawda nałożyć precyzyjnie, więc nie nadaje się do konturowania nosa, ale na linię żuchwy jest naprawdę dobry.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze pisane w celach promocji własnego bloga lub innych stron nie będą publikowane. Linki do relewantnych wpisów na blogach czy innych stronach są mile widziane. ale linki nie związane z tematem lub komentarze zawierające dopisany link do bloga nie będą publikowane.